Założeniem moim było pisać o życiu poza granicami mojego kraju w sposób
lekki i przyjemny. Z nutką ironii, żartu i o rzeczach ciekawych nie
zawiązanych z polityką czy religią. Długo myślałam nad nazwą bloga i
początkowo Kokosy na emigracji wydawały mi się nazwą, która pasuje do takiej
koncepcji. Emigracja, która jest przeciwieństwem imigracji przestała mi się kojarzyć
z czymś przyjemnym. Wręcz przeciwnie. Opuściłam kraj, który kocham ze względu
na miłość, pracę styl życia. Dlatego, że chciałam a nie dlatego, że
musiałam.
Jestem szczęśliwa w miejscu w którym jestem dzisiaj i postaram się utrzymać
koncepcję, którą założyłam na początku pisząc Kokosowe życie. Poza nazwą nic
się nie zmieni.
Jedynie na facebooku będzie opóźnienie bo mnie zablokowali ze względu na
zmianę nazwy hahaha.
A dziś trochę zdjęć z moich przepięknych gór!
sobota, 26 września 2015
czwartek, 17 września 2015
Izmir
Izmir (dawniej Smyrna, tur. İzmir, gr. Σμύρνη) – miasto portowe w zachodniej Turcji nad Zatoką Izmirską. Trzecie miasto pod względem wielkości w Turcji.
Mieszkam tutaj od roku ze względu na pracę męża. Jeśli spotkalibyście Turka pochodzącego z Izmiru, powie Wam, że Izmir jest inny niż Turcja. Nie miałam okazji zwiedzić Turcji (oczywiście poza kurortami turystycznymi), widziałam jedynie Bursę, która jest całkowitym przeciwieństwem Izmiru. To stare miasto, pełne zabytkowych budowli jawi mi się jako szare i poważne. Izmir jest słoneczny, pogodny i pełen najróżniejszych kultur i osobowości. Izmir jest nowoczesnym miastem gdzie różni ludzie żyją obok siebie, nie oceniając się wzajemnie, nie nienawidząc za odmienności.
Tylko tutaj widziałam psa i kota śpiących obok siebie. To porównanie w idealny sposób obrazuję harmonię życia codziennego.
Sercem miasta jest wieża zegarowa na placu Konak. Została wykonana w stylu osmańskim. U dołu, dookoła, ma rozmieszczone cztery niewielkie fontanny. Jest to najbardziej znany zabytek w mieście. Jego miniaturkę można kupić na każdym straganie z pamiątkami.
Na placu Konak znajduje się również jeden z najpiękniejszych meczetów jakie widziałam w mieście. Meczet jest bardzo mały, ale niezwykle majestatyczny i piękny.
Dlaczego Izmir jest inny niż Turcja? Przede wszystkim ze względu na wielokulturowość i względnie nowoczesne podejście do kultury i religii. Na ulicach miasta rzadkością są kobiety ubrane na czarno. Najczęściej spotkać można kobiety w chustach zakrywających włosy. Normą są również krótkie spodenki czy mini spodniczki. Oczywiście trzeba wiedzieć tylko gdzie i jak się ubrać aby nie zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi. Tak samo jest u nas w Polsce, przecież nikt nie pójdzie do kościoła w spodenkach, a na bazar w eleganckiej garsonce.
niedziela, 13 września 2015
Opera w Izmirze
Kilka miesięcy temu, jeszcze przed urodzeniem synka miałam ogromną przyjemność gościć w Izmirskiej Operze. Nie przypomina ona niczym zapierającej dech w piersiach opery Wiedeńskiej, ale czuć w niej ducha wspaniałej, wytwornej sztuki z dawnych lat.
Zotaliśmy zaproszeni na operę Pucciniego Madame Butterfly. Historia toczy się w Japonii, gdzie amerykański oficer zawiera "tymczasowy" związek małżeński z młodą gejszą. Kobieta szaleńczo w nim zakochana, zmienia religię na chrześcijańską co sprawia, że zostaje potępiona przez rodzinę i wykluczona z życia towarzyskiego. Oficer po konsumpcji związku wraca do Ameryki a zakochana w nim gejsza czeka na jego powrót. Po dziewięciu miesiącach rodzi się dziecko. Kiedy oficer dowiaduje się, że ma syna, wraca do Japonii ze swoją prawdziwą żoną. Kiedy gejsza zdaje sobie sprawę, że jej małżeństwo było fikcją a jej ukochany ma żonę i wrócił aby odebrać jej syna, popełnia samobójstwo dając tym samym ciche przyzwolenie na zabranie chłopczyka do Ameryki.
Wzruszająca, piękna historia z kraju kwitnącej wiśni, która poruszyła moje serce. Szczególnie opera ma w sobie moc, która potrafi skruszyć nawet najtwardsze serca. Sztuka w tak czystym wydaniu zaczyna być rzadkością, szczególnie dla młodych ludzi, których widziałam niewielu.
Opera wystawiona była w oryginalnym włoskim języku, a ponad scena umieszczony był ekran wyświetlający napisy po turecku. Bardzo dobre rozwiązanie dla tych, którzy nie znali historii Madame Butterfly.
Zaskoczył mnie jedynie ubiór niektórych ludzi. W Austrii czy Francji nie do pomyślenia jest założyć jeansy do opery czy teatru. Wyglądaliśmy trochę dziwnie w odświętnym stroju wśród ludzi, którzy założyli codzienny strój. Nie wyobrażam sobie jednak wyglądać inaczej w takim miejscu.
sobota, 12 września 2015
Taka sytuacja
Prowadzę zebranie działu handlowego w swojej poprzedniej pracy w Polsce i kończę tymi słowami:
-Kochani, jak wiecie od poniedziałku mam urlop ale w sprawach pilnych proszę o kontakt. Zabieram komputer a komórkę służbową mam zawsze przy sobie.
Na to jeden z moich handlowców:
- A gdzie jedziesz?
- Do Turcji. - odpowiadam.
- To uważaj.
- A na co? - pytam zdziwiona, chociaż odpowiedź chyba znam.
- Na Turków, oczywiście.
- Na to Jurku, jest już trochę za późno.
- A dlaczego? - tym razem on pyta ze szczerym zdziwieniem.
- Bo mój chłopak jest Turkiem.
Jurek długo jeszcze mnie przepraszał za tę niefortunną uwagę. Nie było za co. Nie miałam mu za złe. Tyle się nasłuchałam o Turkach- arabach, Turkach-sadystach, Turkach-fanatykach itd., że tego typu komentarze nie robią na mnie najmniejszego wrażenia.
Często widziałam na twarzach znajomych półuśmieszek typu : "I po co się w to pchasz? Mało to chłopów jest w Polsce?" Serce nie sługa. Wybrało Turka.
-Kochani, jak wiecie od poniedziałku mam urlop ale w sprawach pilnych proszę o kontakt. Zabieram komputer a komórkę służbową mam zawsze przy sobie.
Na to jeden z moich handlowców:
- A gdzie jedziesz?
- Do Turcji. - odpowiadam.
- To uważaj.
- A na co? - pytam zdziwiona, chociaż odpowiedź chyba znam.
- Na Turków, oczywiście.
- Na to Jurku, jest już trochę za późno.
- A dlaczego? - tym razem on pyta ze szczerym zdziwieniem.
- Bo mój chłopak jest Turkiem.
Jurek długo jeszcze mnie przepraszał za tę niefortunną uwagę. Nie było za co. Nie miałam mu za złe. Tyle się nasłuchałam o Turkach- arabach, Turkach-sadystach, Turkach-fanatykach itd., że tego typu komentarze nie robią na mnie najmniejszego wrażenia.
Często widziałam na twarzach znajomych półuśmieszek typu : "I po co się w to pchasz? Mało to chłopów jest w Polsce?" Serce nie sługa. Wybrało Turka.
piątek, 11 września 2015
Mama w parku
Kiedy rodzi się
dziecko priorytety zmieniają się o 180 stopni. Kiedyś najprzyjemniej spędzałam
czas w centrum handlowym, nad morzem lub w kawiarni. Teraz coraz częściej
rozglądam się za zielenią gdzie mogę spędzić czas z synkiem. Na szczęście na
naszym osiedlu jest niewielki park z placem zabaw. Czas piekielnych upałów
powoli mija, liście zaczynają żółknąć a czas spędzony poza domem zaczyna
sprawiać przyjemność. Mój synek ma już 5 miesięcy więc możemy powoli odkrywać
nowe miejsca w naszej okolicy.
Nasz park niczym nie
przypomina pięknego, ogromnego parku w moim ukochanym Żywcu, ale biorąc pod
uwagę fakt, że teraz mieszkam w ogromnym mieście nie ma co marudzić i trzeba
brać co nam dają. Park jest niewielki, ale bardzo przyjemny. Ławki są zadbane i
jeszcze nigdy nie zauważyłam, żeby ktoś tutaj trzymał nogi na miejscu
siedzącym. Codziennie rano w parku trwa sprzątanie, podlewanie drzew, trawników
i zamiatanie liści. W Izmirze służby porządkowe działają bardzo sprawnie.
Dzięki temu zieleń miejska jest zawsze czysta i zadbana.
W parku znajduje się
plac zabaw dla dzieci z kolorowymi zjeżdżalniami i mini park linowy. W
większości parków można też spotkać siłownie, z przyrządami do ćwiczeń. Co
ciekawe, żaden złodziej nie pokusi się o takie łupy. Tutejsi złodzieje albo są
bardzo wybredni, albo po prostu sam proceder kradzieży jest znacznie niższy niż
w Polsce.
poniedziałek, 7 września 2015
U fryzjera
Fryzjerowi jak i dentyście trzeba ufać bezgranicznie. Ja
ufam bezgranicznie mojej fryzjerce Gosi w Polsce. Ze względu na mojego synka, który ma 5 miesięcy do Polski pojedziemy dopiero na święta. Tak bardzo chciałam
coś w sobie zmienić po ciąży. Padło więc na włosy.
Pełna obaw poprosiłam zatem szwagierkę aby poszukała dla mnie
sprawdzonego i dobrego fryzjera. Musicie wiedzieć, że w Turcji każdy fachowiec jak
krawiec, fryzjer, kosmetyczka wszystko wie i wszystko umie a potem efekt jest
dalece rożny od tego, który oczekiwaliście.
W końcu nadszedł ten wielki dzień i pojechałyśmy dokonać wielkiej metamorfozy. Zgodnie z tradycją, a może i współczesną modą, panna młoda przed ślubem przygotowuje się właśnie u fryzjera. Makijaż, włosy, sukienka, siostry, matki, koleżanki wszystkie jadą przygotować się przed wielką chwilą. Czekając na moją kolej przyglądałam się wychodzącym zza zaplecza fryzjera pannom młodym, które wyrastały jak grzyby po deszczu. Mój fryzjer okazał się niezwykle popularny ze względu właśnie na usługi ślubne.
Wracając do moich włosów. Niestety typ fryzury który
wybrałam wymagał zbyt długiego czasu i musiałam rozdzielić moją metamorfozę na
dwa dni.
Pierwszy dzień, szalone nożyczki i ostre cięcie na krótko.
Tutaj fryzjer miał pewne obiekcje co do typu ścięcia które wybrałam. Niestety z
moim ubogim tureckim niewiele byłam w stanie wynegocjować co do długości w
końcu myślę sobie: A tnij Pan ile chcesz i zróbmy to w końcu.
No i stało się. Moje długie włosy zamieniłam na krótkiego
modnego boba w wersji fale, loki.
Dzień drugi metamorfozy. Sombre w złotym blondzie. I tutaj
ogromnie miło się zaskoczyłam bo fryzjer używał kosmetyków do farbowania
Olaplex, które nie niszczą włosów. To nowatorska i bardzo modna metoda
farbowania włosów. Niestety mina szybko mi zrzedła kiedy po 2,5 godzinie moje
włosy wciąż nie były gotowe. Ogromnie się denerwowałam ze względu na mojego
synka, którego wciąż karmię piersią. Myją mi włosy chyba piąty raz a ja tupię
ze zniecierpliwienia nogą i poganiam fryzjera, który robi co może... Zrobiło
się nerwowo, ale efekt okazał się kosmiczny!
Niestety cena też była kosmiczna.
Sombre olaplex plus ścięcie 400 TL, co daje około 600zł. Dobrze, że mój mąż nie
wie ile zapłaciłam za nową fryzurę, za którą szaleje.
czwartek, 3 września 2015
Desperacja...
Od kilku dni głośno
jest w internecie o hejterach, którzy w chamskich komentarzach wyrazili swoje
zdanie o śmierci uchodźców w ciężarówce. Fakt, że czytając te opinie traci się wiarę
w ludzi, ale żeby od razu pisać, że ktoś wstydzi się tego, że jest Polakiem?
Czytam te opinię o
opiniach hejterów i zastanawiam się czym jedni i drudzy się kierują. Chamy i prostaki
zawsze były, są i będą. Wcale nie ma ich więcej niż kiedyś, teraz po prostu
mają większy dostęp do internetu. Opinie, że Polacy to rasiści i
nietolerancyjne cebulaki to przegięcie w drugą stronę. Najczęściej w taki
sposób wyrażają się Ci, którzy Polskę opuścili i teraz są wielkimi panami za
wielką wodą.
Mamy wolność słowa,
każdy może sobie pisać co tylko chce a to jak pisze świadczy o jego poziomie intelektualnym.
Po co to komentować i nagłaśniać te okrutne wypowiedzi.
Trzeba się
zastanowić czym kierowali się ludzie, którzy zdecydowali się na podróż ciężarówką,
w warunkach gorszych niż bydło. Jak bardzo musieli być zdesperowani. Trochę
współczucia współczesny świecie.
Uchodźcy z Syrii to
również ogromny problem w Turcji. Mówi się o tym, że Turcy trzymają ich przy
granicy w obozach zamiast przyjąć do swojego kraju z otwartymi ramionami.
Jednakże napływająca fala legalnych i nielegalnych uchodźców z Syrii to
prawdziwa zmora Turków. Tutaj wszyscy pracują, nawet cyganie. Nikt nie żebrze
na ulicy, nie zaczepia, nie błaga o pieniądze. Teraz na niektórych ulicach aż roi
się od syryjskich kobiet z dziećmi na rękach, które żerują na dobroci innych.
Mężczyźni natomiast pracują na czarno. Nie płacą podatków, nie uczą się języka,
żyją na uboczu w swoich społecznościach i nawet nie próbują stać się częścią
kraju, który stał się ich nową ojczyzną. Zmierzam do tego, że Syryjczycy nie
potrafili zasymilować się nawet z tureckim społeczeństwem jak będą żyć w naszym
kraju?
Nie mam nic
przeciwko uchodźcom, którzy pokochają mój kraj jak własny. Będą pracować,
płacić podatki, nauczą się języka i będą wychowywać swoje dzieci w szacunku do
mojej kultury i religii.
czwartek, 20 sierpnia 2015
Tożsamość narodowa
Dziś bez ironii i tak bardziej na serio. Piszę w oderwaniu od bycia emigrantem w Turcji. Bo emigrant Polski różni się bardzo od emigranta Polskiego w każdym kraju na świecie. Jeden typ to Polak taki, który kocha być Polakiem i kocha swój kraj mimo tego, że z przyczyn ekonomicznych czy prywatnych swój kraj opuścić musiał. Jest też typ emigranta Polaka, który polakiem przestał być zaraz po opuszczeniu kraju. Polaki-Cebulaki, Polaki-Wieśniaki, Polaczki, Katole itd, itd. Czy wszyscy Ci pseudo-ludzie-wielkiego-świata zdają sobie sprawę ile krwi przelali nasi pradziadkowie, żebyśmy mogli żyć w wolnej Polsce?
Dlaczego to wszystko piszę? Bo tutaj 3000 km z daleka od domu staram się na każdym kroku pamiętać o swoim kraju. Opowiadam o naszej kulturze i kultywuję ją obchodząc wszystkie święta. Jem wigilię z moją turecką rodziną i godzinami szukam czekoladowych jajeczek na święta Wielkanocne. Dlaczego? Bo tęsknota za Polską, rodziną i przyjaciółmi nie pozwala mi zapomnieć skąd się wywodzę i kim jestem. Bez naszej kultury byłabym nikim. Człowiekiem bez korzeni, który całe życie czegoś, gdzieś szuka. Ja nie muszę. Wywodzę się z rodziny o tradycyjnych wartościach, gdzie duma z bycia Polakiem jest hołdem dla tych wszystkich, którzy za tę wolność zapłacili własnym życiem.
Natrafiłam ostatnio na blogi kobiet, które mieszkają w państwach arabskich. Niektóre zmieniły religię, noszą chusty i są teraz wielkimi fankami swojego nowego życia. Szczerze mówiąc nie wchodzę z butami w życie innych bo to prywatna sprawa, ale to demonstrowanie zmiany kultury i religii z muchami w nosie przyprawia mnie o mdłości. Tak, jakby bycie polaczkiem-katolem to coś złego, coś co należy zmienić, coś czego należy się wstydzić. Ja się nie wstydzę bycia Polakiem w Turcji. Z pół uśmieszkiem czytam wpisy typu "mój arabskie dom taki piękny" czy "moja arabska córeczka taka skromna, wychowuje się w takiej cudownej kulturze". Fajnie, że jesteś szczęśliwa, ale wcale nie jesteś lepsza bo nosisz chustę i ubierasz się niewyzywająco dla swojego męża. Ja dla mojego ubieram mini spódniczkę i cieszę się z tego, że moja kultura i religia daje mi wolność, której TY nie masz.
![]() |
wtorek, 4 sierpnia 2015
Turcja taka niebezpieczna!
Po raz kolejny odebrałam telefon od rodziny w Polsce z pytaniem czy wszystko u mnie w porządku. Rzadko mam czas na oglądanie telewizji, więc nie wiem co mówią o Turcji w polskich wiadomościach. Zwykle są to informacje wyolbrzymione i przerysowane. MSZ zaleca, aby Turcję omijać w planach wakacyjnych. Czy słusznie? Tak samo było z Tunezją, MSZ ostrzegało, ludzie zbagatelizowali i wielkie nieszczęście, kolejny atak terrorystyczny.
Chwilowy niepokój w Turcji spowodowany jest sytuacją polityczną. Partia rządząca nie uzyskała poparcia powyżej 50%, na koalicję się nie zapowiada więc we wrześniu wybory zostaną powtórzone. Obecny rząd robi wszystko aby podnieść poparcie. W rejonie, w którym mieszkam nie dzieje się nic i mieszkańcy jak i turyści są całkowicie bezpieczni.
Co nie oznacza, że żadnych ataków terrorystycznych nie będzie. Jak widać, obecnie świat jest tak niespokojny, że trudno czuć się bezpiecznie gdziekolwiek. Zasadniczo paranoja związana z teoretycznym zagrożeniem też nie pomoże, ponieważ nieszczęśliwy wypadek może zdarzyć się także w domu. Zalecam spokój i racjonalny osąd sytuacji.
W każdym razie, wracając jeszcze na krótko do sytuacji w Tunezji, komuś bardzo zależy, żeby turystów z tamtego rejonu wypłoszyć. Dlaczego? Prawdopodobnie dlatego aby osłabić ekonomicznie państwo, bo fakt, że ów kraj zarabia głownie na turystyce to żadna nowość. Nie od dziś wiadomo, że kraj biedny to kraj którym można łatwo manipulować, a ktoś kto nie ma niczego do stracenia narażony jest 100 razy bardziej na pranie mózgu niż ktoś, kto ma stabilne życie.
piątek, 24 lipca 2015
Wakacje w Turcji czyli jak się przygotować
Temat na topie czyli wakacje w Turcji. Ci, którzy latają co roku wiedzą co zabrać i jak się zachować natomiast Ci, dla których lecą tutaj pierwszy raz powinni wiedzieć absolutne minimum.
1. Po pierwsze Turcja to nie kraj arabski, więc nikt nie handluje kobietami w zamian za wielbłądy. Nie ma się czego bać, ale podobnie jak w każdym nieznanym mieście lepiej nie zapuszczać się po zmroku w podejrzane uliczki. Nie bójcie się jednak opuszczać hotel. W miejscowościach turystyczny wiele osób mówi po angielsku a wycieczki można kupić o połowę taniej od miejscowych organizatorów.
2. Walutą w Turcji jest lira turecka, ale w niektórych miejscach, szczególnie kurortach turystycznych można zapłacić dolarami. Często do hotelu przyjeżdżają obwoźni sprzedawcy oferujący wszelkie cuda - czyli podróbki wszystkich znanych marek. Jeśli macie w planach zakup tureckiej Pracy proponuję zapytać w hotelu gdzie jest najbliższy bazar bo tak można kupić nawet dwa razy taniej.
3. All inclusive czy co jest w cenie? W Turcji zwykle wszystko. Mało kto wie, że turecka wódka anyżkowa Raki, również jest w cenie. Pamiętajcie, że pije się ją pół na pół z wodą z lodem. Za pierwszym razem smakuje okropnie, ale każdy następny jest coraz lepszy.
4. Wiele osób często decyduje się na wakacje bez biura podróży. W zasadzie to świetne rozwiązanie. Znam wiele Polaków, którzy właśnie taki sposób spędzania wakacji preferują.
5. Ceny biletów. I to właśnie temat rzeka. Najlepiej oczywiście dobrymi liniami ale tutaj ceny w sezonie szacują się 1500-2500 zł w obie strony. Jednak sezon wakacyjny oferuje często loty czarterowe, które proponują cenę za bilet nawet 400 zł. Można również szukać połączeń tanimi liniami i tutaj również można się miło zaskoczyć bo często ceny są poniżej 1000 zł za bilet.
6. Obowiązkowe szczepienia nie obowiązują w Turcji. Klimat jest tutaj bardziej łagodny, zbliżony do greckiego. Nie należy jednak pić wody z kranu i obowiązkowo myć owoce przed jedzeniem. Należy również uważać na klimatyzację. W żadnym razie nie włączajcie jej na noc bo grozi to przeziębieniem. Nie zostawiajcie również otwartych okien bo komary są paskudne!
7. Słońce w sezonie jest zabójcze. Minimum to faktor 30, nawet jeśli wypoczywacie w cieniu. Obowiązkowy jest również prysznic za każdym razem po kąpieli w słonej wodzie. Często zasolenie jest tak duże, że sól w połączeniu ze skórą na palącym słońcu może powodować silne reakcje alergiczne.
8. I jeszcze krótka informacja dla Pań wyjeżdżających samotnie. Turcy są bardzo kochliwi. Nie trzeba wiele, aby zachęcić ich do flirtu. Wystarczy kontakt wzrokowy. Jeśli nie jesteście zainteresowane należy dać im to jasno do zrozumienia, ponieważ w przeciwnym razie trudno się będzie odpędzić od natarczywego wielbiciela.
To chyba wszystko co należy wiedzieć o wakacjach w Turcji. W poprzednim poście zaznaczyłam na mapie miejsca, które warto odwiedzić. Optymalny czas na wakacje to od czerwca do początku października. Ceny znacznie przystępniejsze są po sezonie np. we wrześniu. Omijać należy również okres świąt muzułmańskich ponieważ Turcy wykorzystują ten czas na odpoczynek nad morzem i w tym czasie jest bardzo, bardzo tłoczno.
![]() | |
Fetiye |
![]() | ||||||
Fetiye |
Subskrybuj:
Posty (Atom)