poniedziałek, 30 listopada 2015

Jak żyć na emigracji i nie zwariować // How to live in exile without going mad


Życie na emigracji jest ciężkie. Powie to każdy, kto kocha naszą ojczyznę i z bólem serca myśli o swoich rodzinnych stronach. Można znać język, kulturę, ale to nigdy nie będzie to samo. Ojczyzna jest dla mnie jedna i zawsze nią pozostanie moją piękna Polska bez względu na to, gdzie mi przyjdzie mieszkać w życiu. Oto kilka moich rad jak przeżyć i nie zwariować w Turcji:
1. W łazience wieszam mój ulubiony ręcznik "Wszystko się może zdarzyć..." - prezent od moich przyjaciół z pracy.
2. W salonie, w centralnym miejscu kładę poduszkę "Myślimy o Tobie..." - również prezent od współpracowników.
3. W bibliotece kładę zawsze na wierzchu polskie książki i biblię. Nawet jak nie mam czasu czytać wchodząc do pokoju widzę Słowackiego albo Tuwima i od razu lepiej się robi na sercu.
4. Cały rok trzymam obok telewizora świąteczną dekorację, wykonaną ręcznie specjalnie dla mnie w firmie mojego brata.
5. Na korytarzu zawsze wita mnie i żegna mój Anioł Stróż-Góral.
6. I najważniejsze - w lodówce zawsze musi stać schłodzona butelka wódki. A najlepiej góralskiej śliwowicy 70%.
Historia śliwowicy jest dość ciekawa. Mianowicie, jeszcze kiedy byłam w ciąży mój brat oznajmił mi, że wraz ze znajomymi wysłali prezent dla mojego synka i mojego męża. Mąż może otworzyć dopiero jak urodzi się dziecko. Już kiedy listonosz przekazał mi pachnącą bimbrem paczkę i wymownie spojrzał na mnie wiedziałam co mój szalony brat wymyślił, ale nie spodziewałam się aż takiej inwencji twórczej. W paczce był ogromny miś, który obejmował rękami i nogami... butelkę śliwowicy. Nie uwierzycie, ale butelka przyszła nienaruszona, jedynie spod zakrętki wyciekło kilka kropel alkoholu. Da się? Da się!

A Wy jak sobie radzicie z daleka od domu?

Life in exile is hard. It will tell you everyone who loves homeland country and with a heavy heart thinking about home. You know the language, the culture, but it will never be the same. Homeland is for me one and it always will remain my beautiful Poland, regardless of where I will live in future. Here are some of my tips how to survive and remain sane in Turkey:
1. In the bathroom I hang my favorite towel "Anything can happen ..." - a gift from my friends from work.
2. In the living room, in a central location I put my favorite pillow "We are thinking about you ..." - also a gift from co-workers.
3. The library always put on top of Polish books and the Holy Bible. Even if I don’t have time to read into the room I see a Słowacki or Tuwim and I can feel myself better.
4. The whole year I keep on TV table Christmas decorations, hand-made, made by my brother's company.
5. In the corridor always greets me and says goodbye my Guardian Angel- Highlander.
6. And most importantly - in the fridge always has to be a chilled bottle of vodka. And the best Highlander’s śliwowica (plum vodka) 70%.
Śliwowica’s story is quite interesting. Namely, even when I was pregnant, my brother told me that together with their friends sent a gift for my son and my husband. Husband can open only when the baby will born. Even when the postman handed me a packet of smelling moonshine and pointedly looked at me I knew what my crazy brother came up, but did not expect until such creativity. In the package was a huge teddy bear, which included arms and legs ... a bottle of plum vodka - śliwowica. You do not believe it, but the bottle came intact, only under the cap leaked a few drops of alcohol. Everything is possible!

What is your idea to survive far away from homeland?






niedziela, 29 listopada 2015

Jesień w Izmirze // Autumn in Izmir

Mimozami jesień się zaczyna. Złotawa i krucha. W Izmirze jesień zaczyna się początkiem listopada. Zaczyna się deszczem i krótszymi dniami. Pożółkłymi liśćmi na drzewach i pnączami winogron we wszystkich odcieniach czerwieni i brązu. Jesień jest krótka, ciepła i pozwala cieszyć się dniem po długim i gorącym lecie. Na drzewach można zauważyć dojrzewające owoce cytrusów i granatów. Izmir jest miastem portowym, położonym nad morzem więc w chłodniejsze dni czuć powiem zimnego wiatru. Temperatury stają się bardziej znośne od 25 stopni C do 15. Końcem listopada noce są już na tyle zimne, że trzeba założyć cieplejszą kurtkę. Czasem siedząc w parku i obserwując spadające liście można przez chwilę poczuć się jak w domu.

Mimosas autumn is begins. Golden and brittle. In Izmir autumn begins the beginning of November. It begins with rain and shorter days. Yellowing leaves on the trees and grape vines in all shades of red and brown. Autumn is short, heat, and allows you to enjoy the day after a long and hot summer. On the trees you can see fruits of citrus and pomegranates. Izmir is a port city, located next to the sea so the cooler days you can feel cold wind. The temperatures become more bearable 25 degrees C to 15. November nights are really cold, so you have to put on a warm coat. Sometimes sitting in the park and watching the falling leaves, for a moment you can feel like at home.







piątek, 20 listopada 2015

Turkish delight

Pisząc o tym co najbardziej ujęło mnie w tureckiej kulturze nie może zabraknąć postu poświęconego lokum czyli turskish delight. To słodycze, w postaci kwadratowych kosteczek, które Turcy najczęściej jedzą jako dodatek do kawy. Lokum chociaż w konsystencji przypomina galaretkę z żelatyną nie ma nic wspólnego. W swoim składzie ma cukier, skrobię pszenną oraz wodę. Występuje we wszystkich smakach i najczęściej z dodatkiem orzechów, z wierzchu posypane cukrem pudrem lub kokosem. Słodkości te spotkać można na każdym bazarze, w sklepach z przyprawami, w supermarketach, na lotnisku. Lokum jest jednym z hust have, które turyści przywożą z tego zakątka świata.




niedziela, 15 listopada 2015

Żałoba


Od dziecka dziękuję Bogu, że przyszło mi żyć w wolnej, niepodległej Polsce, że jestem pokoleniem, które nie doświadczyło okrucieństwa wojny i okupacji. My Polacy wiemy najlepiej jak wiele krwi naszych dziadków kosztował pokój i niepodległość. 
Nie zgadzam się na to, co wydarzyło się we Francji. Nie zgadzam się na to, że w biały dzień setki niewinnych istnień zostało pozbawione życia w imię religii czy ideologii. Jestem pokoleniem, które docenia to, że urodziło się w czasach pokoju. Nie chcę żyć w dobie terroryzmu, nienawiści i strachu. Kiedyś miałam skrajnie liberalne poglądy. Uważałam, że wszyscy ludzie są sobie równi bez względu na płeć, narodowość, kolor skóry. Teraz myślę, że to nie prawda. Bo przecież te potwory, które wymordowały tyle osób nie są ludźmi. To bestie bez serca, duszy i co najgorsze bez mózgu. Nie tylko zabili z zimną krwią, ale próbują zaszczepić w nas strach i nienawiść. Ja nie chcę się bać wyjść z domu, nie chcę się bać pojechać do Paryża i nie chce ze strachem patrzeć na innych ludzi - bo przecież każdy może być potencjalnym terrorystą.
Łączę się w bólu i żałobie z francuzami o ten atak terrorystyczny to nie tylko zamach na obywateli Francji, ale atak na wolność nasz wszystkich.



piątek, 6 listopada 2015

Prosto z grilla

Jak w każdym muzułmańskim kraju również w Turcji wieprzowina jest haram - czyli zabroniona. Spodziewałam się, że w związku z tym na rynku będzie dostępnych wiele innych ciekawych mięs. Rozczarowałam się jednak ponieważ rynek mięs jest dużo uboższy niż w Polsce. Jeśli chodzi o drób to oczywiście króluje kurczak. Indyk jest rzadki i drogi. Jeszcze rzadsza jest kaczka czy przepiórka, które można kupić jedynie mrożone. Gęsi czy perliczki w ogóle nie widziałam. Nie widziałam też królika ani dziczyzny. Wielka szkoda, ponieważ te mięsa są niezwykle smaczne i zdrowe. Na stołach najczęściej gości wołowina i baranina. Spotkać również można koźlęcinę. Turcy najchętniej jędzą potrawy z ognia czyli pieczone na grillu. Z dodatkiem pomidora, papryki i cebuli. Sis czyli w formie szaszłyka, kofte czyli mięso mielone oraz kawałki mięsa pieczona w ryżu czy kaszy to najczęstsze potrawy mięsne z regionu w którym mieszkam. Nie licząc oczywiście kebabu. Kuchnia turecka jest bardzo bogata i często różni się w zależności od regionu.