piątek, 8 stycznia 2016

W drodze z dzieckiem // In the way with baby

Jadąc na święta do domu miałam okazję obserwować ludzi z perspektywy mamy z dzieckiem. Mój synek, który ma niespełna 10 miesięcy objawia cechy charakteru, które już teraz mnie przerażają. Większość maluchów w jego wieku spała sobie smacznie w wózeczkach, natomiast mój mały potworek nie tylko nie chciał jechać w wózku, ale musiał mieć pełne pole widzenia na wszystko co się działo. Każda próba podporządkowania go kończyła się ogromnym płaczem. Po mojej kapitulacji trzymałam synka na rękach podczas gdy mąż jak przystało na młodego tatę, zajmował się wózkiem, dwoma walizkami i dwoma torbami podręcznymi.
Lot odbył się z Izmiru do Berlina, a co się z tym wiąże większość pasażerów to Turcy. Turcy to bardzo pomocni ludzie. Nie ma mowy żeby zostawili Cię w potrzebie, nawet jeśli pomocy nie potrzebujesz, zawsze znajdzie się ktoś kto na siłę będzie chciał Ci pomóc. Nikt nie zaprzeczy, że Turcy mają ten okropny zwyczaj szalonego pośpiechu. Biegną do kontroli paszportowej lub po walizki jakby zaraz mieli zamknąć lotnisko. Przepychają się i tłoczą z obłędem w oczach. 
Nie umknęło mojej uwadze, że mama z dzieckiem nie wzbudza zbyt wielu emocji. Nie chodzi mi oczywiście o specjalne traktowanie, ale takie ludzkie gesty jak przepuszczenie w kolejce do kontroli osobistej. Mój mąż mógł czekać a my szybko po kontroli moglibyśmy usiąść. Przez ogromny tłok w drodze powrotnej prawie przez półtorej godziny stałam z maluchem na rękach na lotnisku i nie doczekałam się żadnego miłego gestu ze strony ludzi.
Kochani mam taką ogromną prośbę aby w Nowym Roku czasem obejrzeć się za siebie i zrobić coś miłego dla drugiego człowieka. Pamiętajcie, że dobro wraca!

Coming home for Christmas I had the opportunity to observe people from the mum's perspective. My son is almost 10 months and his character, sometimes make me scared. Most children in his age slept soundly in theirs strollers, while my little monster not only didn't want to lay down in the stroller, but he had to have a full field of view for everything around. Any attempt to subordinate it ended with a huge tears. After my capitulation I was holding my son in my arms. My husband took care stroller, two suitcases and two handbags. My flight was from Izmir to Berlin, and what goes with it most of the passengers are Turks. The Turks are very helpful people. There's no way that left you in need, even if you don't need help, there is always someone who has the strength will want to help you. me  No one can deny, that the Turks have this nasty habit of a mad rush. They run to passport control or the suitcase as if they were going to close the airport. They jostle and crowd of madness in theirs eyes.
It take my attention that mother with a child doesn't raise too many emotions. I don't mean, of course, special treatment, but human gestures s uch as giving me priority in the queue for a personal control.In the way back, in the airport, by a huge crowd, almost one and half hour I stood with the child in my arms and nobody put any attention.Dear I have such a huge request to you, in the New Year sometimes look back and do something nice for another person. Remember that good things coming back! 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz