W tym roku ze
względu na ograniczenie jakim jest nasz kochany synuś wybraliśmy na wakacje
miejsce względnie blisko Izmiru i w czasie kiedy piekielne upały ustąpiły
miejsca ciepłej morskiej bryzie. Marmaris okazało się idealnym miejscem na
rodzinne wakacje.
Siedem dni z
pięciomiesięcznym dzieckiem nad morzem to nie lada wyzwanie mimo, że mieliśmy
do pomocy dwie nianie w postaci teściów. Rybka nie smakowała już tak dobrze bez
Raki, wieczorami zamiast hałaśliwych pubów wybieraliśmy kawiarnie albo
restauracje, obeszło się bez nargile ale mimo to, nie zamieniłabym tych wakacji
na żadne inne.
Poznaliśmy Marmaris
od innej strony. Spacerowaliśmy, jedliśmy i rozkoszowaliśmy się wzajemnym towarzystwem
na które w tygodniu nie mamy czasu. Mój mąż zwykle w pracy lub w delegacjach,
ja z synkiem lub z nosem w komputerze ponieważ w czasie urlopu macierzyńskiego
mam czas na pracę copywrietera. Wybierając hotel zawsze kierujemy się dwoma
zasadami: dobre jedzenie i dostęp do morza. Nie wyobrażam sobie siedzieć nad
basenem kiedy do dyspozycji mamy bogactwa natury. W tym roku snorkeling okazało
się niezwykłym przeżyciem. Bardzo blisko brzegu mogliśmy podziwiać
najróżniejsze okazy ryb i morskich żyjątek. Wszystkim polecam tę prostą formę
nurkowania.
W Marmaris jak w
każdej nadmorskiej miejscowości do dyspozycji turystów są przeróżne formy
spędzania aktywnie czasu. Ja w tym roku ograniczyłam się jedynie do siłowni.
Między innymi jedną
z atrakcji jest największy statek piracki w Europie Barbarossa. Przyznam, że
robi niesamowite wrażenie. Całodzienny rejs ogromnym statkiem posiadającym
cztery piętra, nielimitowany alkohol, szwedzki stół, rozrywki dla dzieci
związane z życiem piratów oraz możliwość pływania na otwartym morzu a to
wszystko w cenie 100 TL czyli około 150 zł. Rozrywka nie należy do tanich jeśli
w grę wchodzi pięcioosobowa rodzina, ale uważam, że warto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz